środa, 5 czerwca 2013

O ZWIERZĘTACH I NIEOCZEKIWANYCH BIOGRAFIACH



Najlepszym wstępem do naszego wpisu będzie „Powszechna deklaracja praw zwierząt”, która ukazuje nam ich niepodważalne prawa. Będziemy starały się ukazać problem, jakim jest wykorzystanie zwierząt do badań i brak zrozumienia dla ich cierpienia.

Powszechna deklaracja praw zwierząt
Brzmienie ostatecznego tekstu przyjętego przez Międzynarodową Ligę Na Rzecz Praw Zwierząt i należące do niej ligi krajowe na Trzecim Międzynarodowym Spotkaniu Na Temat Praw Zwierząt (Londyn, 21-23 września 1977). Deklaracja, ogłoszona 15 października 1978 r. przez Ligę Międzynarodową i należące do niej ligi krajowe, stowarzyszenia oraz osoby prywatne, których wolą jest współdziałanie z Ligą, będzie przedłożona Organizacji Narodów Zjednoczonych Do Spraw Oświaty, Nauki i Kultury (UNESCO) i Organizacji Narodów Zjednoczonych (UNO).

PREAMBUŁA

Zważywszy na to, że wszystkie zwierzęta mają prawa,
Zważywszy na to, że lekceważenie i pogarda dla praw zwierząt przejawiła się i przejawia się pogwałceniem przez człowieka praw natury i zwierząt,
Zważywszy na to, że uznanie przez gatunek ludzki praw do istnienia innych istot żywych, takich jak zwierzęta, jest podstawą współistnienia tych gatunków na świecie,
Zważywszy na to, że dokonano masowych zbrodni na zwierzętach i że stale istnieje groźba ich popełnienia, 
Zważywszy na to, że poszanowanie zwierząt jest bezpośrednio powiązane z poszanowaniem człowieka, 
Zważywszy na to, że od dzieciństwa człowiek powinien być uczony obserwacji, zrozumienia, poszanowania i kochania zwierząt, NINIEJSZYM OGŁASZA SIĘ:

Artykuł 1 

Wszystkie zwierzęta rodzą się z równym prawem do życia i do istnienia.
Artykuł 2

1. Wszystkie zwierzęta mają prawo do szacunku. 
2. Człowiek, jako przedstawiciel gatunku zwierząt, nie może rościć sobie praw do wyniszczenia lub nie licującego z godnością ludzką wykorzystywania zwierząt. Jego obowiązkiem jest wykorzystywanie swej wiedzy dla dobra zwierząt.
3. Wszystkie zwierzęta mają prawo do opieki, troski i ochrony ze strony człowieka.

Artykuł 3 

1. Żadne zwierzę nie może być źle traktowane lub być obiektem okrutnego traktowania. 
2. Jeżeli zwierzę ma zostać zabite, to akt ten powinien być wykonany natychmiast i bez dodatkowego cierpienia.

Artykuł 4

1. Wszystkie zwierzęta mają prawo do życia na wolności w ich środowisku naturalnym, którym może być ląd, powietrze lub woda, oraz powinny mieć prawo do prokreacji. 
2. Pozbawienie dzikich zwierząt wolności, nawet w celach naukowych, jest naruszeniem tego prawa.

Artykuł 5 

1. Zwierzęta z tych gatunków, które tradycyjnie zamieszkują wśród ludzi, mają prawo do życia i wzrastania w rytmie i warunkach typowych dla tych gatunków.
2. Jakiekolwiek zakłócenie tego rytmu lub warunków jest naruszeniem tego prawa.

Artykuł 6

1. Wszystkie zwierzęta domowe maja prawo do naturalnej śmierci. 
2. Porzucenie zwierzęcia jest okrutną i hańbiącą praktyką.

Artykuł 7 

Wszystkie zwierzęta pociągowe mają prawo do odpowiedniego ograniczenia czasu trwania i intensywności ich pracy, do odpowiedniego pożywienia i odpoczynku.
Artykuł 8 

1. Wykonywanie na zwierzętach eksperymentów przynoszących im cierpienie fizyczne i psychiczne jest sprzeczne z prawami zwierząt, bez względu na to, czy są one dokonywane w celach naukowych, medycznych, komercyjnych lub innych.
2. W tych przypadkach muszą być stosowane lub opracowane metody zastępcze.

Artykuł 9

W sytuacji, kiedy zwierzęta są wykorzystywane w przemyśle spożywczym, powinny one być hodowane, transportowane, przetrzymywane i zabijane bez zadawania zbędnego cierpienia.
Artykuł 10

1. Żadne zwierzę nie może być wykorzystywane dla rozrywki człowieka.
2. Wystawy i widowiska z udziałem zwierząt uwłaczają ich godności.

Artykuł 11

Każda praktyka stanowiąca bezmyślne zabijanie zwierzęcia jest zabójstwem żywego organizmu, to jest przestępstwem przeciwko życiu.
Artykuł 12 

1. Każdy akt masowego zabijania dzikich zwierząt graniczy z ich zagładą, to jest przestępstwem przeciwko gatunkowi. 
2. Zanieczyszczanie i niszczenie środowiska naturalnego prowadzi do masowej zagłady zwierząt.

Artykuł 13

1. Martwe zwierzęta powinny być traktowane z szacunkiem. 
2. Filmy zawierające sceny brutalnego traktowania zwierząt powinny być usunięte z kin i telewizji, z wyjątkiem filmów przeznaczonych do celów edukacyjnych.

Artykuł 14

1. Organizacje, które bronią praw zwierząt powinny mieć swoich przedstawicieli w rządzie. 
2. Prawa zwierząt, podobnie jak prawa człowieka, powinny być prawnie usankcjonowane.


Podczas czytania artykułów o morderstwach, zamachach terrorystycznych i innych podobnych zbrodniach, nazywamy ludzi, którzy są za nie odpowiedzialni, mianem zwyrodnialców, bestii i zwierząt. Czy to ostatnie określenie jest aby na pewno słuszne? Czy ludzie przekonani, że zwierzę to nic nieczujący i niemyślący przedmiot, mają rację?

Zwierzęta to jedynie bezduszne, bezrozumne stworzenia, mechanicznie reagujące na różne bodźce – twierdził Kartezjusz.

Nie ma wątpliwości co do wyjątkowości człowieka. Jesteśmy z pewnością najbardziej inteligentnymi ze znanych stworzeń. Tylko, że sama wyższa inteligencja nie decyduje o wyższej wartości danej istoty. Jak wiadomo, inteligencja używana jest w różnych celach.
Od stuleci zwierzęta uzależnione były od naszych kaprysów, zachcianek, idei, bezmyślności i głupoty. Nie miały prawa do własnego życia i świata. Stanowiły jedynie dopełnienie ludzkiej egzystencji. Są fenomenem biologicznym na nie mniejszą skalę niż my – ludzie. Odrębnymi jednostkami ze swoimi pragnieniami i potrzebami, często dla nas zupełnie niepojętymi i niezrozumiałymi. Jednak istotę ludzką i zwierzęta łączy wspólna dla nas wszystkich zdolność odczuwania bólu i cierpienia. Szersze spojrzenie na kwestię praw zwierząt, wyzbyte nagromadzanych przez wieki stereotypów i uprzedzeń, jest niezbędne jeżeli idea wyzwolenia zwierząt ma się kiedykolwiek spełnić.
Co roku na całym świecie w laboratoriach uniwersyteckich oraz komercyjnych używa się setek milionów zwierząt do celów badawczych. Myszy, szczury, chomiki, króliki, szynszyle, psy, koty, świnie, owce, ptaki, gady, ryby, naczelne – cierpią męczarnie, biorąc udział w różnorakich doświadczeniach naukowych.
Zarażamy je wirusami, manipulujemy ich DNA, zapładniamy, by później zabić ciężarną matkę i móc pracować na płodach, głodzimy, by poznać wytrzymałość organizmu, aplikujemy na ich skórę i oczy środki chemiczne, zmuszamy do wdychania toksycznych substancji, wywołujemy paraliż, poddajemy promieniowaniu lub wysokiej temperaturze.
Postęp naukowy jest jednym z filarów współczesnej kultury i świata. Pociąga za sobą wiele korzyści dla ludzkości, jednak ma też swoje limity. Przykładowo, znaczna większość społeczeństwa byłaby przeciwna eksperymentowaniu na ludziach wbrew ich woli, nawet jeżeli takie badania prowadziłyby do wielkiego postępu w dziedzinie leków lub szczepionek. Stąd też logicznym jest, że kryteria te powinny obwiązywać zarówno ludzi, jak i zwierzęta, skoro mamy takie same zmysły, podobne emocje, tak samo odczuwamy i reagujemy na ból, czy strach.

Nie od dziś wiadomo, że istnieje szereg metod badawczych, które nie bazują na modelu zwierzęcym. Stanowią one cenne źródło wiedzy, są doceniane w świecie naukowym, a nie powodują cierpienia. Do metod takich możemy zaliczyć:
  • badania populacyjne, polegające na dokładnym monitorowaniu określonej grupy ludzi – dzięki nim poznaliśmy mechanizmy przenoszenia się chorób zakaźnych, takich jak wirus HIV, dzięki czemu możliwa jest praca nad metodami zapobiegania jego rozprzestrzenianiu się;
  • badania populacyjne porównawcze, które umożliwiają obserwacje różnic i zależności pomiędzy kilkoma grupami ludzi – badaniom tym zawdzięczamy odkrycie m.in. genezy rozwoju szeregu chorób, dzięki czemu nauczyliśmy się im zapobiegać;
  • badania epidemiologiczne – dzięki nim odkryliśmy zależność pomiędzy paleniem tytoniu a rozwojem nowotworów, umożliwiają one także określenie czynników ryzyka rozwoju chorób;
  • badania kliniczne (zarówno na zdrowych, jak i chorych ochotnikach) – pozwalają na testowanie bezpieczeństwa i skuteczności nowych leków, pogłębiają także wiedzę o patogenezie, rozwoju i przebiegu wielu chorób, np. schizofrenii;
  • badania komórkowe in vitro, które są przyszłością nauki – pozwalają na testowanie cytotoksyczności leków i kosmetyków, produkcję szczepionek, przeciwciał, antygenów, licznych białek, czy nawet hodowlę narządów do przeszczepów.
Obecnie funkcjonuje wiele organizacji broniących praw zwierząt. O ile eksperymenty na zwierzętach nie są już przeprowadzane z takim natężeniem jak w dawniejszych czasach, wciąż nie można mówić o całkowitym odejściu od tego procederu.
Wracając do wątku początkowego, czy nazywanie zwierzętami  ludzi, którzy mają na swoim sumieniu zbrodnię, jest słuszne? Często to zwierzęta są niewinnymi ofiarami ludzkiej bezmyślności! Maltretowane, przywiązywane do drzew drutami i pozostawiane samym sobie, wręczane jako prezenty, a potem pozostawiane na ulicach, ponieważ się znudziły, bądź żaden z domowników nie chciał się nimi zajmować.


***
Kolejny temat, który podjęłyśmy dotyczy biografii rzeczy. Na początku chciałybyśmy zarysować to pojęcie. Biografię ujmuje się jako opis historii życia konkretnej osoby. Służy poznaniu człowieka, jego doświadczeń, nastawienia, skupia się głównie na jednostce.  Dzięki niej można poznać dane indywidualne dotyczące świata znaczeń osoby z ujęciem czasu i niestałości dziejów. Biografie przekazują wiele informacji na temat przeżyć jednostki w ciągu jej całego życia oraz wpływu tych przeżyć na sposób jej egzystencji. Świat doświadczany jest przez człowieka. Istniał on przed narodzinami jednostki i będzie istnieć po jej śmierci. A życiorys możemy pojmować jako incydent znajdujący się w obrębie bezstronnej historii ogółu. Rolę człowieka w świecie możemy nazwać więc dominującą.
Warto również zwrócić się w kierunku innych równoprawnych form istnienia takich jak: zwierzęta, rośliny czy rzeczy. Rzeczy, podobnie jak ludzie, mają swoją biografię: rodzą się, bytują i giną (w znacznym stopniu dzieląc z ludźmi swój los). Jednocześnie mówi się o historii życia przedmiotu, które zaczyna się od jego wykonania, a kończy na jego osadzeniu. Rzeczy bywają punktami odniesienia w opisywaniu ludzkiego życia i nadawania mu znaczenia. Owa siła napędowa przedmiotów materialnych złożona jest z dwóch zestawów: pierwszy połączony jest z intencjami i motywami ludzi, drugi przypisuje się warunkom materialnym, w których ludzie funkcjonują.


Weronika B. / Martyna K.



piątek, 12 kwietnia 2013

O NIEOCZYWISTEJ OBIEKTYWNOŚCI FAKTÓW



            Kilka dni temu słuchałem pewnej audycji radiowej. Zdziwiła mnie wypowiedź jednego z redaktorów, który przytoczył wyniki pewnych badań opinii publicznej przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych - dotyczących różnych teorii spiskowych. Tezy takie jak: uważanie prezydenta za antychrysta czy twierdzenie, że światem rządzi tajemnicze stowarzyszenie zmiennokształtnych ludzi-jaszczurów wydają się tak nieprawdopodobne, że nikt o zdrowych zmysłach nie powinien uwierzyć w takie brednie.

            Jednak jakie było moje zdziwienie, gdy sprawdziłem owe doniesienia na stronie http://www.publicpolicypolling.com/ Możemy znaleźć tam informacje o badaniach, z których wynika, iż 4% mieszkańców USA wierzy w ludzi-jaszczury władające światem, 13% uważa ich własnego prezydenta za antychrysta, a 37% nie wierzy w istnienie globalnego ocieplenia. Można by przytoczyć wiele innych, równie dziwnie brzmiących danych, a potem złapać się za głowę i zastanowić czy ludzie na prawdę wierzą w takie rzeczy? Okazuje się, że tak. Człowiek jest w stanie uwierzyć w naprawdę dziwne zjawiska, jeśli wychowa się w kulturze uznającej dane twierdzenia za fakty, lub też jeśli ktoś przedstawi mu to w przekonujący sposób, czy po prostu dane twierdzenia pasują do jego światopoglądu. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że to w końcu badania zza oceanu, a tam ludzie są nieco inni i u nas na pewno nikt w takie rzeczy nie wierzy i nie uznał by ich nigdy za prawdę.

Nawet jeśli w Polsce ciężko znaleźć osobę wierzącą w zmiennokształtnych ludzi-jaszczurów, to spora część Polaków za fakty uważa inne, dość oryginalnie twierdzenia, choćby to, iż Adolf Hitler dożył spokojnej starości w jakimś ciepłym miejscu popijając drinki z palemką. Temat katastrofy Tupolewa, czy może raczej „zamachu” - również wzbudza ciągłe kontrowersje.

            Czy możemy w takiej sytuacji mówić o faktach istniejących obiektywnie, czy jedynie o subiektywnych powstałych jako wytwór pewnej kultury? Obydwie te tezy mają swoich zwolenników. Niewątpliwie zwolennik tezy o nieistnieniu globalnego ocieplenia będzie uważał to twierdzenie za fakt obiektywny, jednak osoba niezaangażowana prawdopodobnie uzna takie twierdzenie za subiektywne i wyjątkowo mało prawdopodobne lub nawet za kompletne głupstwo. Nie można zatem określić czy fakty istnieją dopiero w kulturze czy też nie, są obiektywne czy też subiektywne? Oczywiście, każdy ma swój rozum - może mieć własne zdanie na dany temat i może podawać jedynie te argumenty świadczące na korzyść którejś z tez. Nie zmusimy nikogo do zmiany zdania.

            Problem sposobu postrzegania schodzi na dalszy plan kiedy uświadomimy sobie, że jeśli spytamy o  charakter faktu jakiegoś przypadkowego przechodnia, to prawdopodobnie nie usłyszymy konkretnej odpowiedzi, albo co gorsza odpowie on nam skojarzeniem z gazetą, z której można się dowiedzieć, że ktoś nie może spać bo trzyma kredens.
Marcin M.


sobota, 6 kwietnia 2013

DOMOSTWO. ZAMIESZKIWANIE. GOŚCINNOŚĆ



Wskazują na nie otwarte drzwi zapraszające, by wejść i poczuć się jak u siebie.

„Pozornie dom jest jedną z rzeczy poręcznych, takich samych, jak młotek wbijający gwoździe czy nóż krojący chleb” – jak pisałem w innym miejscu.
Emmanuel Lévinas – filozof, który domostwu poświęcił szczególnie dużo miejsca – twierdził, że istotnie dom należy do „zestawu rzeczy koniecznych dla życia człowieka.  Chroni go przed złą pogodą, ukrywa przed nieprzyjaciółmi bądź natrętami. A jednak w systemie celów, w jakim toczy się ludzkie życie, dom zajmuje miejsce szczególne”.

Ta szczególność polega na tym, że dom służy skupieniu. To zaś – że ponownie odwołam się do swojego wcześniejszego tekstu – „jest koniecznym warunkiem istnienia człowieka w świecie - warunkiem owocnej pracy, zmagania, rywalizacji, rekreacji czy czerpania rozkoszy. Świat bowiem do tego by istniał, musi się odróżnić czy dookreślić, poza tym, by odczuć bogactwo i inność świata trzeba mieć szansę na to, aby się nim cieszyć, by w spokoju je trawić, dając odpór bodźcom znieczulającym na kolejne doznania. Stara to mądrość, że prawdziwe smakowanie potrzebuje ciszy i czasu, pochłonięcie zaś przez chaotyczny strumień przeżyć niesie ze sobą tylko znieczulenie i pustkę”.

Ale dzięki otwartości i gościnie dom służy także prawdzie rzeczy.
Gość bowiem wyrywa rzeczy z relacji posiadania – mówi Lévinas. Tym samym przywraca im samodzielność, pozwalając jawić się niezależnie od wartości i znaczeń, jakie im przypisałem; umożliwiając umieszczenie ich w innym kontekście i poznanie niejako od nowa.

***
Dało się to odczuć wczoraj w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Łódzkiego.
Drzwi otwarte, przygotowane pod czujnym okiem Wioletty Kazimierskiej-Jerzyk stały się właśnie wydarzeniem gościnności, zaproszeniem Innych do zadomowienia się w świecie filozofów i okcydentalistów.

Cieszy zatem, że zaproszenie to (nieocenioną jego doręczycielką była Paulina Filipczak) spotkało się z odzewem. Jego pięknym wyrazem był fakt, że jedna z goszczących u nas osób przyjechała aż z Terespola!

Domownicy (i wykładowcy, i studenci) podarowali Gościom swój czas przeznaczając go na dialog. Odpowiadając na stawiane pytania Andrzej Maciej Kaniowski tłumaczył, czym jest okcydentalistyka. Mówił o kompetencjach i postawach, które wykształcają studia filozoficzne i okcydentalistyczne. Paweł Grabarczyk podkreślał ich znaczenie w kontaktach z pracodawcami, których można zaskoczyć precyzją i kreatywnością myślenia, siłą argumentacji, językowym pięknem wypowiedzi. Et cetera, et cetera

***
Spotkanie poprzedził quiz, przygotowany przez Justynę Czupiłkę, Alicję Markiewicz, Karolinę Moszkowicz, Jowitę Mróz, Annę Ostrowską, Tomasza SzczęsnegoSonię Szechowską, Justynę Wojtczak oraz Rafała Wrońskiego pod opieką Kazimierskiej-Jerzyk. Wykorzystując fragmenty muzyczne (Obrazki z wystawy Modesta Musorgskiego, Karnawał zwierząt Camille’a Saint-Saëns’a), filmowe (Mały wielki człowiek, Naga broń), poetyckie (Asnyk, Hesse, Naborowski, Niemcewicz) oraz reprodukcje dzieł sztuki (m. in. Giotta i Duchampa) Goście wciągnięci zostali w grę, dzięki której zapoznali się z pojęciami mimesis, diegezy czy intertekstualności.
W nagrodę otrzymali dyplomy, książki oraz numery Art Inquiry.

***
By dom był domem, by służył skupieniu i odzyskaniu prawdy rzeczy, konieczne jest – jak uczy Lévinas – doświadczenie „milczącej kobiecości”. Nie idzie tu, rzecz jasna, o związaną z kobietami stereotypową rolę społeczną, ale o niezbędny dla domu wymiar wewnętrzności i mowy, która nie jest pouczaniem, ale przyjmowaniem i schronieniem.
Dla hermeneuty wymiarem tym jest uobecniająca się tradycją, mądrość (w jej sensie moralnym i poznawczym), która przygotowała to, co istnieje obecnie.

Goście – dzięki wysiłkom Kazimierskiej-Jerzyk, Krzysztofa Kędziory i wszystkich obecnych – mogli tej tradycji doświadczyć. W pluralizmie światopoglądowych, naukowych i studenckich perspektyw (widocznych choćby w tym, że studenci filozofii już od pierwszego semestru zapoznają się ze wszystkimi istotnymi subdyscyplinami filozofii tak, by samo mogli je zhierarchizować, a studenci okcydentalistyki od zarania współpracują tak z muzeami, jak z biurami podróży), w demokratyczności toczących się rozmów, w praktykowaniu humanistyki, a nie tylko w teoretyzowaniu.

***
Tą demokratyczną wielością i „praktycznością” zaraził ducha UŁ – jak pisze Maria Janion – pierwszy rektor uczelni: Tadeusz Kotarbiński.

Dla tego ducha warto na tej uczelni studiować.
Instytut Filozofii kształci bowiem takich humanistów, dla których humanistyka jest odkrywaniem zapoznanych wymiarów ludzkiego, wyrywaniem egzystencji ze stanu niewyrażalności (znów Janion), zmaganiem się z traumami człowieczego losu. 


mgr Marcin Bogusławski

wtorek, 26 marca 2013

PARADOKS SCHIZOFRENIKA



Ostatnio wydaje mi się, że coraz mniej rozumiem... Coraz mniej jest sytuacji, w których mógłbym się swobodniej wypowiedzieć a zarazem coraz więcej jest kontekstów które z trudem potrafię wychwycić. Są też takie sytuacje, gdy interpretacja tak bardzo zniekształca obraz, który jak wcześniej się wydawało – jest całkowicie przez nas zrozumiany. Z ręką na sercu muszę przyznać, że myśląc o Locie nad kukułczym gniazdem jako próbie odzwierciedlenia i krytyki totalitaryzmu, odbieram książkę Kena Keseya oraz film Milosa Formana inaczej niż wcześniej odczytaną przeze mnie historię terroru i bezsensownego torturowania pacjentów w zakładzie psychiatrycznym. Obecnie z jednej strony jest problem z właściwą intencją autora, kontekstem dziejów w których tworzył i żył, zaś z drugiej – z jego pomysłowością, wyobraźnią i związkami jakie zauważył pomiędzy interpretowaną treścią i całkowicie inną, która faktycznie byłaby do pogodzenia. Wygodnie nam pogodzić jednego filozofa z drugim, psychologa z innym specjalistą po fachu, czy łączyć ich z wartościami, które ładnie się ze sobą zgrywają. Tragedią jest to, iż najwłaściwsza weryfikacja – czyli porozumienie z autorem myśli, pisma, czy innego przekazu kulturalnego często jest niemożliwa, bowiem ów artysta nie może się już na jej temat wypowiedzieć (nie możemy spytać np. Levinasa, Arystotelesa, Kanta czy też Wittgensteina jak rozumieć ich myśl, czy można ją skonfrontować z współczesnymi koncepcjami). Możemy jedynie liczyć na własną próbę zinterpretowania danego dzieła, choć wydaje mi się, że najwłaściwsza w tym miejscu będzie też doza samokrytycyzmu – uznania, że też możemy się mylić.
Chciałbym dorzucić jeszcze coś od siebie, by wzmocnić moją tezę o trudności interpretacji. Kiedyś udało mi się wymyślić paradoks schizofrenika, który wchodził w skład pracy zaliczeniowej do profesora Łukowskiego. Paradoks ten zakwalifikowałem do grupy „paradoksu stosu” związanego z problemem nieostrości. Jestem tym samym ciekaw, jak można zinterpretować ów paradoks i do czego mógłby się waszym zdaniem odnosić. Oczywiście, mam konkretny problem, który miałby zostać naświetlony i uwydatniony przez paradoks schizofrenika – chciałbym jednak zobaczyć, czy można go interpretować w inny sposób.


                    Paradoks schizofrenika

Załóżmy, że mamy wyspę na środku oceanu. Dookoła słychać wyłącznie szum fal i krzyk mew. Brak również na tej wyspie jakiegokolwiek dostępu do cywilizacji. Znajduje się na niej 10 osób chorych na schizofrenię paranoidalną. Nie wiadomo w jaki sposób na tej wyspie się znaleźli. Jedynym co jest wiadome jest fakt, iż prowadzą na niej normalne życie oraz, że porozumiewają się ze sobą w jednym języku. W wyniku choroby na którą wszyscy cierpią – mieszkańcy potrafią wygenerować sobie osobę[1], która w rzeczywistości nie istnieje[2] oraz dokładnie ją opisać. Fantazmat ma na imię Thomas, jest niemową, większość czasu spędza w swoim bungalowie ma jednak swoje zwyczaje, które większość wyspiarzy zdążyła zaobserwować (np. że o konkretnej godzinie idzie kąpać się w morzu, o innej  kładzie spać, itd.). Co więcej, potrafią z nim konwersować (konwersacja będzie mylącym słówkiem po założeniu, że fantazmat jest niemową więc możemy spokojnie przyjąć, iż porozumiewa się z nimi językiem migowym). Słyszy on jednak normalnie to, co się do niego mówi. Co więcej, Thomas, który jest wyłącznie fantazmatem jest uznany za pełnoprawnego członka wspólnoty, która żyje na wyspie. Można teraz przejść do opisu fantazmatu. Thomas ma swoje zadanie na wyspie, którym się aktywnie zajmuje (trzeba założyć, że to zadanie nie zostawia po sobie fizycznych śladów, takich jak np. notatki na korze drzewa) Może to być, np. obmyślanie własnej filozoficznej teorii. Jest on niebieskookim blondynem ubierającym się w taki a nie inny sposób (bardzo ważne jest założenie, że wszyscy mają zgodny opis co do jego wyglądu). Thomas z racji tego, że nie jest zbyt rozmowny, nie wchodzi w częste dysputy z innymi członkami wyspy, lecz raczej prowadzi samotny tryb życia. Żyją oni jednak w harmonii na swojej wysepce. Teraz należy założyć, że rozbija się samolot i uderza w ocean otaczający naszą małą wyspę. Jest to poważna katastrofa z której ratuje się jedna osoba. Samolot znika jednak z radaru, nikt nie potrafi przez to ustalić, co się z nim stało. Rozbitek zostaje wyrzucony na brzeg naszej wyspy. Jest to zwykły człowiek, który nie choruje na żadną chorobę psychiczną, można nawet ustalić, że jest takiej a nie innej wiary oraz, że ma konkretne poglądy na świat. Jednym słowem najzwyklejszy przedstawiciel gatunku homo sapiens. Kiedy rozbitek się przebudza leżąc na plaży zauważa, iż wyspiarze już go otoczyli i przyglądają się mu ze zdumieniem. Rozbitek (żeby było wygodniej nazwijmy go George) przeciera zapiaszczone oczy i nawiązuje kontakt z tubylcami. Wyspiarze po kolei przedstawiają się i mówią krótko o sobie (opowiadają o swoim zajęcie, które pełnią na wyspie, np. jedna osoba zajmuje się polowaniem, druga zbieraniem drewna, itd.). Nagle jeden z tubylców wskazuje na puste miejsce i mówi:
To jest Thomas. Proszę wybaczyć, że się nie przedstawił, ale jest niemową. Jego zadaniem jest doskonalenie języka migowego. Zajmuje się również rozważaniami filozoficznymi. Można z nim się komunikować, o ile rozumiesz jego język migowy, który w nauce wcale trudny nie jest.
W czasie kiedy jeden z wyspiarzy opisuje Thomasa, reszta tubylców wzbogaca jego opis mówiąc o jego nawykach (że o tej godzinie idzie się kąpać w morzu, że o innej pije aperitif  itd.). W pewnym momencie George mówi: 
Czekajcie! O co wam chodzi? Przecież ja tu nikogo nie widzę! Chyba wam się coś pokiełbasiło na tej wyspie, bowiem nikogo tu nie ma.. Jest was tutaj dziewięciu. Mogę was policzyć i wykazać, że się mylicie. Nie ma tutaj żadnego Thomasa! 
Oczywiście taka reakcja wywołuje wśród wyspiarzy pewną obrazę. Mówią, że chyba uderzył się w głowę podczas katastrofy samolotu i ma jakieś pustki w aparacie percepcyjnym, bowiem jakimś sposobem oni od kiedy tylko sobie pamiętają, prowadzą zgodne życie wraz z Thomasem i nikt nigdy jego istnienia nie kwestionował. Nalegają nawet aby przeprosił Thomasa, jako pełnoprawnego członka ich małej społeczności i mówią, że jeśli nie uzna go jako wyspiarza, to będzie na tej wyspie musiał radzić sobie sam.

                    Gdzie tutaj jest paradoks?
Problem jaki się tutaj pojawia jest następujący: Na jakiej podstawie możemy stwierdzić, że postrzeganie świata, które wcześniej założyliśmy jako zdrowe u George’a będzie tutaj prawidłowe, skoro znacząca większość (w tym przypadku dziewięć osób) wspólnoty będzie mówić, że jest inaczej? Czy George mówiąc, że Thomas nie istnieje, będzie wypowiadać w takiej sytuacji prawdę czy też fałsz? Możemy założyć, że George nigdy nie wydostanie się z wyspy, stąd też istnieje bardzo duża szansa, że za pięć, czy dziesięć lat uwierzy w końcu w istnienie Thomasa. Czy w takim przypadku, jeżeli uznalibyśmy, że nieprawdą jest, że Thomas zacznie istnieć za pięć, dziesięć lat (kiedy pod wpływem nacisku przeważającej liczby ludzi George uznałby istnienie tegoż fantazmatu)? Czy kryterium prawdy u Georga zmieniłoby się (stąd też wcześniejszy pewnik jakoby fantazmat Thomasa miałby nie istnieć uległ zmianie przekonaniowej)? Inny problem jest taki, dlaczego przy tak konkretnym opisie, który zostałby przedstawiony przez tubylców (jak nawet czynności wykonywane przez Thomasa) nie możemy go uznać za coś istniejącego w rzeczywistości? Ostatnie pytanie jakie może się nasunąć będzie następujące: Kiedy prawdą będzie, że istnieje ktoś taki jak Thomas? Chodzi o to: jak duża ilość ludzi musi uznać jego istnienie, by stwierdzenie, że Thomas istnieje było prawdziwe?

To tyle ode mnie. Wydaje mi się, że wypadałoby się trzymać swoich poglądów, nie odrzucając ich przy pierwszej lepszej konfrontacji. Jeśli ktoś jest ciekaw mojej interpretacji i problemu, który chciałem zobrazować – proszę się do mnie odezwać.

Damian R.




[1]              Nie jestem niestety w stanie podać, czy istnieje szansa wygenerowania przez kilka osób chorych na schizofrenię paranoidalną jednego tworu, którego w ten sam sposób mogliby opisać. Jeżeli jednak taka sytuacja nie byłaby możliwa, można w ramach tego paradoksu założyć, że „chorują na nowy rodzaj niezbadanej choroby psychicznej, powstały na tej wyspie – generujący wyobrażenie przez wymianę informacji między mieszkańcami (jedna osoba powiedziała drugiej, że obserwowała ostatnio fantazmat przy takiej a nie innej czynności, rozmawiała z nim o tym a nie innym, itd.)”
[2]              Można się oczywiście wykłócać na ile istnienie takiego tworu jak fantazmat nie jest istnieniem rzeczywistym, ale załóżmy, że taka osoba nie jest postrzegana przez nikogo poza wyspiarzami.